13 lipca 2016

Nowy blog (w nowej szacie) -->

Gniazdo zięby

5 lipca 2016

Wyniki konkursu nr 15

miejsce 1 – 22 punkty (5+4+4+3+3+2+1)
haiku nr 10.
opuszczony dom
z gniazda w kominie
głos kawki
Sława Sibiga

******************************

miejsce 2 – 21 punktów (5+5+4+3+2+1+1)
haiku nr 2.
ciepłe przedwiośnie -
spod strzechy co rusz spada
źdźbło suchej trawy
Wiesław Karliński

******************************

miejsce 3 – 15 punktów (5+5+3+2)
haiku nr 12.
pierwsza rocznica…
w pudełku na balkonie
pisklę gołębia
Marta Chociłowska

******************************

miejsce 4 – 13 punktów (4+3+3+2+1)
haiku nr 15.
rześki poranek
długonoga czapla 
udeptuje gniazdo
Lena Pelowska

******************************

miejsce 5 – 13 punktów (5+4+3+1)
haiku nr 1.
bocianie gniazdo 
szykują się na przylot
gałązki wierzbiny
Lena Pelowska

******************************

miejsce 6 – 12 punktów (5+4+2+1)
haiku nr 18.
staruszka w oknie
opuszczone gniazdo
targa wiatr
Adam Augustin

******************************

miejsce 7/8 – 12 punktów (5+5+2)
haiku nr 9.
nagły podmuch -
w gnieździe czapli para
siwych piór
Zuzanna Truchlewska

miejsce 7/8 – 12 punktów (5+4+3)
haiku nr 20.
upalne lato
nad bocianim gniazdem
biały baldachim
Dorota Ocińska

******************************

miejsce 9 – 8 punktów (4+3+1)
haiku nr 3.
cisza przed burzą
na szczycie starej wieży
milknący klekot
Wiesław Karliński

******************************

miejsce 10 – 8 punktów (5 +3)
haiku nr 16.
sfermentowane czereśnie
młody kos
pomylił gniazda
Azi Kuder

******************************

7 punktów (4+2+1)
haiku nr 14.
ptasi rodzice
z dzioba do dzioba
gliiiiizda
Dorota Ocińska

6 punktów (3+2+1)
haiku nr 4.
fabryczny komin
w gnieździe sokołów 
z dnia na dzień gwarniej
Elżbieta Anna Podleśna

6 punktów (5+1)
haiku nr 7.
ku-ku i ku-ku –
ciągle puste
gniazdo kukułki
Krzysztof Kokot

5 punktów (4+1)
haiku nr 11.
parka wróbli
trzepocze skrzydłami —
w gnieździe jajko
Adam Augustin

4 punkty (3+1)
haiku nr 5.
gniazdo już puste
na szyszkę spadło piórko
smutno ci sosno
Maria Piasecka

4 punkty (2+2)
haiku nr 19.
szczebiot jaskółek
pod okapem dachu
pustoszeje gniazdo
Elżbieta Anna Podleśna

4 punkty
haiku nr 8.
młode kukułki
w gnieździe drozda śpiewaka
zamieszanie
Marta Chociłowska

4 punkty
haiku nr 13.
przed sezonem -
wielkie poruszenie
w gniazdach mew
Zuzanna Truchlewska

2 punkty
haiku nr 21.
wysoka sosna -
nad gniazdem wronich piskląt
szybuje jastrząb
Teresa Grzywacz

2 punkty
haiku nr 22.
z gniazda jaskółki
wyfrunęła kukułka -
wiosna w zagrodzie
Teresa Grzywacz

Bez punktu
haiku nr 6.
GPS-
na bocianim gnieździe
hula wiatr
Krzysztof Kokot

haiku nr 17.
siedlisko
para bocianów powraca
do własnego gniazda

Sława Sibiga

30 czerwca 2016


AKT7 - Amatorski Kulb Teatralny
działający w Spółdzielczym Domu Kultury SEM w Zgierzu




28 czerwca 2016

"Kandydatki na żonę" w Krzyżowicach




25 czerwca 2016

Blank guchy Hans i kulawy Wili,
Oba we jednyj miyszkali willi.
Hans na wiyrchu, zaś Wili na dole,
A naprzeciw miyszkali Gorole.

Obok ze babom se miyszkoł Zefek,
I od nich synek, tyn pieron Sztefek.
I srogi feszter, Ziguś brodaty,
Co zbiyro flinty i stare graty.

Dali se miyszko blank staro Lyjna,
Co cołkie życie mo fest krzywo myjna.
I jeji wnuczek, świdraty Kajtek,
Co durch po placu loto bez majtek.

Nojwyższo chałpa mo zmierzło Truda,
Ona durch robi wszystkim ostuda.
Niży zaś miyszko rubo Angela,
Co to sie kompie ino w niydziela.

Za rogiym miyszko se mało Gryjta,
Co obczaskała ze wanny glyjta.
Pod niom zaś Rółza co piyrze szkubie,
Gerard – jyj chop, co robi na grubie.

I jeszcze Hilda – baba łod Szklorza,
Kulawo Cila – baba masorza.
I stary Franek, łojciec od Any,
Co czynsto łazi mocno naprany.

Tak sie mieszkają, wszyscy sie znajom,
Jedni sie lubiom, drudzy sie pszajom.
Jedni do kupy, a drudzy sami,
Wszyscy – Hanysy ze Gorolami.   
łąka
przez zapach siana przebija się
śpiew słowika

*****

spacer przez łąkę
zza kępy maków
gwizd susła

19 czerwca 2016

European Quarterly Kukai #14, moje haiku otrzymało 13 punktów (1-3-4)

a date on the meadow
I touch poppies and cornflowers
on her bra

randka na łące
dotykam maków i chabrów
na jej staniku




10 czerwca 2016

Zapraszam do konkursu haiku.

Regulamin konkursu nr 15:

1.      Temat: Gniazdo, budowanie gniazd, opuszczanie gniazd przez młode ptaki, puste gniazda (czyli kigo wiosenno-letnie)
2.      Termin: od 13.06.2016 roku do 01.07.2016 roku, do godziny 20.00.
3.      Każdy może przysłać dwa niepublikowane  nigdzie haiku; forma dowolna.
4.      Haiku proszę przysłać na adres: ad.eddie.ad@gmail.com w tytule wpisać „konkurs nr 15”.
5.      Haiku proszę podpisać swoim imieniem i nazwiskiem.
6.      Proszę wpisać haiku w treść maila, nie jako załącznik.
7.      Każdy uczestnik konkursu zobowiązany jest do głosowania. Głosujemy w następujący sposób: za pierwsze miejsce 5 punktów, za drugie 4pkt, za trzecie 3pkt, za czwarte 2pkt, za piąte 1 punkt. Tylko tak! W razie takiej samej ilości punktów, wyżej jest to haiku, na które głosowało więcej osób np.
a.       haiku nr 1 (5+3) = 8 punktów
b.      haiku nr 2 (4+2+1+1) = 8 punktów
wyżej jest haiku nr 2.
8.      Nie głosujemy na swoje haiku!
9.      Gdy ktoś nie zagłosuje, jego haiku zostaną wykreślone z zabawy.
10.  Termin głosowania od 02.07.2016 roku do 08.07.2016 roku, do godziny 20.00

Każdy kto weźmie udział w zabawie, automatycznie akceptuje wszystkie punkty regulaminu.


Koło Teatralne w ZANadrzu - "Kandydatki na żonę"




--> foto

i jeszcze 12.06



24 maja 2016

18 maja 2016

Po pół rocznej przerwie, moja kolejna haiga w Daily Haiga


jesienny wiatr
wysoko nad wzgórzem
papierowy latawiec

16 maja 2016

:)


Koło Teatralne „Nibylandia” działające w porajskim gimnazjum, "Kandydatki na żonę"



26 kwietnia 2016

The 14th. WHA Haiga Contest


rok po pogrzebie
wciąż w tym samym miejscu
kapelusz dziadka

13 kwietnia 2016

12 kwietnia 2016

"Szarlotka z herbatą" w Radzyniu Podlaskim

--> link




7 kwietnia 2016


Kultura przychodzi z pomocą szkołom z Gminy Koziegłowy
Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Zespołu Szkół w Koziegłowach zaprasza wszystkie chetne osoby na serię przedstawień teatralnych do MGOPK w Koziegłowach. W repartuarze mamy dwie sztuki:
"Kandydatki na żonę" Andrzeja Dembończyka
"Damy i huzary" Aleksandra Fredry
obie w reżyseri aktora Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie -Roberta Rutkowskiego
Przedstawienia odbywać będą się w następujacych terminach:
08.04.-godz 18.00
10.04.- godz 16.00
15.04.- godz 18.00
16.04.- godz 17.00 
info

5 kwietnia 2016

"Kandydatki na żonę" w Dłutowie



"Żubry" w Kruszewie


"Kandydatki na żonę" w Ostrołęckim Centrum Kultury -->

OCK, Klub Oczko

i po występie



W piątek, 15 kwietnia w Klubie Oczko odbył się premierowy pokaz najnowszego spektaklu w wykonaniu młodych aktorów Ostrołęckiej Sceny Autorskiej. Sztukę „Kandydatki na...” opartą na podstawie scenariusza Andrzeja Dembończyka wyreżyserował Wojciech Kraszewski.

Rzecz dzieje się w XIX-wiecznym dworku. Do wujostwa na lato przyjeżdża młody kawaler Wiktor i dowiaduje się, że gospodarze postanawiają go ożenić. Zapraszają pięć kandydatek z sąsiednich majątków. Te prezentują się przed kawalerem i „starają się o jego rękę”. Każda z nich jest inna, prezentują swoje hobby i każda liczy, że to ona będzie wybrana.

To drugi już w tym roku spektakl premierowy OSA.

Autor sztuki: Andrzej Dembończyk/ Obsada: Robert Tyc l Mateusz Młynarczyk l Matylda Niewiadomska l Monika Kacprzyńska l Karolina Dziełak l Patrycja Zalewska l Alicja Dawidczyk l Filip Niewiadomski l Adrianna Wójcik. Reżyseria: Wojciech Kraszewski
.
link
Było :)

SZARLOTKA Z HERBATĄ

Grupa teatralna Gdańska 4 ma przyjemność zaprosić Państwa na zabawną, pełną humoru, absurdalną jednoaktówkę pt. "Szarlotka z herbatą" na podstawie tekstu Andrzeja Dembończyka, w reżyserii Huberta Domańskiego.



Spektakl będzie prezentowany w ramach Spotkań Literackich "Moje Metafory" w Młodzieżowym Domu Kultury w Puławach 08.04.2016 r. (piątek) o godz.16.00 w sali widowiskowej.
Obsada: Aleksandra Firlej, Julia Płaczkowska, Alicja Rzepka, Oktawia Wartacz, Maciej Synowiec.



 


31 marca 2016

zimowy las
od drzewa do drzewa
cisza

winter forest
from tree to tree
silence

pădure iarna
din pom în pom
tăcerea
(tł. na rumuński Corneliu Traian Atanasiu)
zimowy ranek
jej czerwone usta
takie zimne


winter morning
her red lips
such cold

26 marca 2016

"Biuro matrymonialne" wystawione prze pucką grupę Wieko Od Trumny






15 marca 2016

Rabka-Zdrój - "Kandydatki na żonę"

7 marca 2016

"Kandydatki na żonę" w Lesku

2 marca 2016

"Kandydatki na żonę" w Grajewskim Centrum Kultury





1 marca 2016

Mój kolejny scenariusz na stronie Teatru Amatorskiego - "Czekając na kochanki"


19 lutego 2016


A tak Było w Praszce. 
Niebawem nagrania dla potrzeb słuchowiska dla Radia Ziemi Wieluńskiej.



 artykuł i więcej zdjęć --> Twój Teatr

16 lutego 2016

W Praszce :)

9 lutego 2016

Japoński magazyn KUZU 12/2015 i moje haiku w dwóch wersjach

Jesienny wieczór
wysoko w górach został
zapach jej perfum

Wybór Yamamoto Dojū:

散策の山路に残る秋の冷え
Sansaku no yamaji ni nokoru aki no hie
Był tylko spacer / na górskiej ścieżce został / jesienny chłód 

Wybór Kobayashi Toshiaki:

君と共に歩きし山路秋の風
Kimi to tomo ni arukishi yamaji aki no kaze
Tą górską ścieżką / z tobą szedłem jesienny / wieje wiatr 



7 lutego 2016

"Krótkie opowiadanie o samotności VII: Smutna dziewczyna"

            Żyła sobie smutna dziewczyna, nazwijmy ją Felicja. Któregoś dnia zauważyła, że z każdym dniem staje się coraz bardziej smutna. Sama nie wiedziała dlaczego tak się dzieje. Miała przyjaciół, znajomych, chodziła do szkoły, nawet lubiła się śmiać. Nie wiedziała skąd pochodzi jej smutek. Czuła go w sobie.
            Za jej domem była polana, a dalej gęsty las. Miała tam swoje ulubione miejsce, na granicy polany i lasu. Często tam spacerowała czy po prostu siedziała na trawie i patrzyła przed siebie. I chociaż czuła, że właśnie w tym miejscu jej smutek staje się coraz większy, często tam chodziła. Aż zauważyła że tylko tam, na skraju polany, czuje się dobrze. Przychodziła tam coraz częściej i przebywała coraz dłużej.
            W dniu swoich 15 urodzin gdy siedziała tam smutna i samotna zaczęła sobie wyobrażać, że znajduje się tu mały drewniany domek, a ona nie siedzi na trawie tyko na krześle przy drewnianym stole. Zaczęła go sobie wyobrażać bardzo dokładnie, każdy szczegół. Każdy sęk w drewnianej belce, każdą dziurkę po korniku. Wyobraziła sobie małe okienko i piecyk na którym będzie gotowała obiady. 
            Pewnego dnia zauważyła, że to co sobie tak dokładnie wyobraża, zaczyna się spełniać. Powstały ściany, okna, dach. Zaczęła przebywać w tym miejscu coraz dłużej i wysilać swoją wyobraźnię coraz bardziej. Aż w dniu jej 18 urodzin dom był gotowy.
Gdy była w środku widziała przez ściany polanę, las i swój prawdziwy murowany dom. Mogła również przechodzić przez ściany, a nad głową, wieczorem, widziała tysiące gwiazd. Z czego zbudowany był dom? Ze smutku. Jedynym materiałem był smutek. Felicja wiedziała, że dla innych ten dom jest niewidzialny. Żeby go zobaczyć, trzeba mieć na dnie serca olbrzymie złoże smutku.
Felicja marzyła, że kiedyś, ktoś zobaczy jej dom i zapuka do drzwi. Ten ktoś musiałby mieć w sercu ogromny smutek. Wtedy ona otworzy i zostaną na zawsze razem w domu ze smutku, pogrążeni w smutku. Ale nikt taki się nie zjawiał.
Felicja zaczęła sobie wyobrażać przedmioty potrzebne w domu: stół, krzesła, skromne łóżko, obrazy na ścianach, kubek, drewnianą łyżkę, wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Dokładała smutek do smutku i tworzyła z tego materiału ciągle nowe rzeczy. Garnki, miski, nawet lustro. Zajęło jej to dwa lata. W dniu 20 urodzin, wszystko było gotowe. Nawet ogień palił się w piecu. Wprawdzie nie dawał ciepła,  nie ogrzewał, ale Felicja nauczyła się na nim gotować pyszne smutne potrawy. To było łatwe. Wystarczyło mieć w sobie dużo smutku, składać te smutki razem, kształtować, formować.
Gdy skończyła szkołę, zaczęła pracować w małej kwiaciarni. Po pracy biegła prosto do swojego domu ze smutku i tam była naprawdę szczęśliwa. A jako że miała w sobie olbrzymie złoża smutku, w jej domu pojawiały się ciągle nowe rzeczy.
Pewnego dnia spotkała Franka. Spotkali się na przystanku autobusowym. Obserwował ją już od jakiegoś czasu. Jak jej później powiedział, spodobała mu się jej rozwaga i zamyślenie. Nie wiedział, że to był tylko zwykły smutek i nigdy się tego nie dowiedział. Próbował zaprosić ją na kawę, ale Felicja ciągle odmawiała twierdząc, że nie ma czasu. On nie nalegał. Rozmawiali zawsze na przystanku, a od czasu do czasu on ponawiał zaproszenie na kawę. Felicji po pewnym czasie spodobały się rozmowy z Frankiem i pewnego dnia pozwoliła się zaprosić na kawę. Potem była druga kawa, trzecia kawa… spacer, kino. Felicja nawet nie zauważyła, że coraz mniej się smuci, że coraz więcej w niej radości.
Przez ten cały czas chodziła do swojego smutnego domu, ale nie wytwarzała już nic nowego. Miała w sobie zbyt mało smutku. Nie zorientowała się, że niektóre rzeczy w jej domu niszczeją, a niektóre znikają. Coraz rzadziej w nim przebywała. Pewnego dnia zawalił się kawałek ściany i dachu.
Coraz więcej jej życia wypełniał Franek. Zakochała się i była radosna. A jej dom zbudowany ze smutku? To już była ruina. Felicja w końcu zauważyła, że wali się jej dom, który przez tyle lat misternie tworzyła. Nie przejmowała się tym jednak. Poddała się nowym uczuciom: miłości i radości. I chociaż czuła, że nie powinna ufać tym uczuciom, że one nie są dla niej, to na zmianę było już za późno. Poza tym nie chciała już nic zmieniać. Chciała trwać w miłości i radości.
Pewną letnią, słoneczną niedzielę spędzili w wesołym miasteczku. Felicja śmiała się cały dzień. Zapomniała w tym dniu co to jest smutek, że istnieje coś takiego jak smutek. Była radosna. Wieczorem Franek, jak zawsze, odprowadził ją do domu. (Felicja nigdy nie pokazywała ani nie mówiła o domu ze smutku. Zresztą i tak by go pewno nie zobaczył). Gdy całowali się na pożegnanie, Felicja zauważyła w jego oczach coś dziwnego i to coś, przypomniało jej nagle o smutku.
Gdy się pożegnali, Felicja pobiegła prosto do swojego domu ze smutku. Ale domu już prawie nie było. Została jedna w połowie zawalona ściana, odrobina zniszczonego sprzętu domowego i jedno krzesło – w prawie idealnym stanie. Usiadła na nim i rozejrzała się wokoło. Nie żałowała jednak tego, że jej dom ze smutku się zawalił. Miała Franka, była zakochana i radosna. "Ten dom nie będzie mi już potrzebny" – pomyślała uśmiechając się do siebie.
Nazajutrz nie spotkała Franka. Nie spotkała go też na drugi i trzeci dzień. Nie spotkała go już nigdy. Franek zniknął. Nie wiedziała gdzie ani dlaczego? Poszła nawet do pracy Franka zapytać o niego. Powiedzieli jej, że Franek się zwolnił i gdzieś wyjechał. Niczego więcej się nie dowiedziała. Wrócił smutek, przygnębienie i samotność.
Pewnego dnia nie poszła do pracy. Poszła do swojego domu ze smutku, ale domu już nie było. Stało tylko krzesło. Wszystko zniknęło. Usiadła na nim i zaczęła sobie wszystko przypominać. Wszystko co stworzyła przez długie lata. Chwile tu spędzone. Była wtedy szczęśliwa w swoim smutku. Teraz wszystko przepadło, nie zostało nic. Łzy potoczyły się po jej policzkach. Pomyślała przez chwile, że może wszystko stworzyć na nowo, jak dawniej. Ale nie miała sił. Wiedziała, że zajmie jej to lata. I chociaż miała w sobie więcej smutku niż kiedyś, nie miała siły tworzyć wszystkiego od początku. 
Chciała umrzeć. Tu i teraz. Zaczęła wyobrażać sobie grób, swój grób. Potem grobowiec, bo zawsze chciała mieć wspaniały grobowiec. Wielki grobowiec, z rzeźbionymi marmurowymi kolumnami, które oplatają rzeźbione marmurowe liście bluszczu. W jej sercu, nie tylko na dnie ale w całym sercu, musiał być olbrzymi smutek, bo w ciągu kilku godzin olbrzymi grobowiec był gotowy. Na grobowcu był tylko napis Felicja. Bez nazwiska, dat czy epitafium. Popatrzyła na swój grobowiec i uśmiechnęła się. Serce przepełnione smutkiem nie wytrzymało. Umarła szybko i zapadła się w marmurowy grobowiec stworzony ze smutku.
Oczywiście nikt nie widział grobowca. Ludzie przechodzili obok nic nie widząc. Ale pewnego dnia przez polanę przechodził chłopak, który zauważył grobowiec. Zdziwił się, że stoi samotny, na leśnej polanie, na skraju lasu, zamiast na cmentarzu. Skoro go zauważył, jego serce musiało być przepełnione smutkiem.
Gdyby przechodził tedy wcześniej, pewno zauważył by dom. Może by zapukał, wszedł do środka, tak jak chciała Felicja. I może byliby szczęśliwi w swoim wspólnym smutku. Ale jak to zazwyczaj bywa, przechodził za późno.
Chłopak wrócił tu następnego dnia, zapalił znicz, pomodlił się. Długo rozmyślał kto tu spoczywa? Kim była Felicja? Dlaczego tu jest jej grobowiec?

Gdy widzisz znicz lub świeczkę palącą się w szczerym polu, na polanie, w przydrożnym rowie lub w jakimś "samotnym" miejscu, pomyśl, że prawdopodobnie jest tam czyjś grób. Tylko ty go nie widzisz bo jest w tobie za dużo radości. Ale ktoś kto zapalił tam znicz czy świeczkę widział go. Ktoś bardzo smutny.

Pomyśl o tym i gdy zobaczysz palący się znicz na "pustej przestrzeni" nie przechodź obok obojętnie. 

28 stycznia 2016

26.01.2016 w tvp info :)


12 stycznia 2016

puk puk puka
mokrodźwięk o szkłościan
kap kap kapią
wodokulki z liściokolców pinusa

puk puk puka
mokrodźwięk o drewniany odpoczywnik
kap kap kapią
wodokulki z urwanego wodoślizgu

gorące płynoczynie parzy chwytniki
gorący zaklinacz snów parzy plotkownik

puk puk puka mokrodźwięk
kap kap kapią wodokulki

1 stycznia 2016

Po raz kolejny w Euro Top 100.
Podziękowania dla Krzysztofa, który nad tym panuje, obserwuję, zapisuję, dodaje i podlicza.

25 grudnia 2015



1. moszenica wierzbówka
2. odorek zieleniak
3. mucha
4. zmięk żółty

12 grudnia 2015

wigilijny wieczór
z roku na rok więcej
miejsca przy stole

7 grudnia 2015

a date
coffee in cups
has cooled

randka
kawa w filiżankach
wystygła 

11 miejsce w Indian Kukai
11 numer miało to haiku
11 punktów otrzymało
:)

4 grudnia 2015

Rengay "Odloty"

zamarznięty staw
wzdłuż brzegu spaceruje
samotny łabędź


staruszka w czarnym płaszczu
kupuje czerwony znicz


dziecięcy pokój
między misiem a lalką
warstwa kurzu


zaskrzypiał fotel
za drzwiami drobne kroki
i ciche puk puk


spacer po miejskim parku
mały pies goni wrony


z głośników walc
uśmiech dziadka z łyżwami
na plecach

haiku: 1, 3, 5 - Andrzej Eddie Dembonczyk
haiku: 2, 4, 6 - Adam Augustin

28 listopada 2015

Daily Haiga  - jesienna haiga :) 

 
jesienny wieczór
wysoko w górach został
zapach jej perfum

27 listopada 2015

"Kandydatki na żonę" Tym razem Dyskusyjny Klub Książki... Seniora. 

Bardzo fajne zdanie:
"...W zeszłym roku wcielili się w rolę bohaterów sztuki Henryka Sienkiewicza... Tym razem przedstawili sztukę autorstwa Andrzeja Dembończyka pt. ,, Kandydatki na żonę”. A co

22 listopada 2015

Rengay napisany z Zuzanną Sue Truchlewska

"Zimową porą"

grudniowy ranek
czarne dachy domów
przykryte szronem

na bezlistnym drzewie ptak
zrzuca skrzydłami puch

prószy i prószy
coraz bardziej pochylony
drewniany płot

wszędzie biało
w zimowej zawierusze
czerwony szalik

w cienkich soplach lodu lśni
blask ulicznej latarni

noc –
krople deszczu spadają
w topniejący śnieg

haiku: 1, 3, 5 - Andrzej Eddie Dembończyk
haiku: 2, 4, 6 - Zuza Sue Truchlewska

17 listopada 2015

poranny spacer
nad wiejskim cmentarzem
klucz żurawi
górski szczyt
poniżej
mglisty poranek

13 listopada 2015

TEATR PRZY STOLIKU – „ Biuro matrymonialne”

Dnia 05.11.15 r. w wypożyczalni dla dorosłych Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lubawie miała miejsce premiera „Teatru przy stoliku”. Zaprezentowano sztukę Andrzeja Dembończyka „Biuro matrymonialne”. Autor zgodził się na tę prezentację, życzył dobrego odbioru oraz świetnej zabawy z racji tego, iż sztuka ta jest przekomiczna komedią, która zabawnie, acz nie pozbawiając swady, ukazuje spojrzenie na kojarzenie par przez pośredników, jakim są biura matrymonialne. Zakończenie zaskakuje nie tylko bohaterów, ale i publiczność. W aktorów wcieliły się panie: Teresa Kowalkowska, Renata Berdyńska oraz Teresa Marchlewska. Kawa, dobre ciastko, a przede wszystkim doskonały humor sztuki, sprawiły, iż publiczność nagrodziła występ gromkimi brawami. Duże podziękowania należą się autorowi, za możliwość wykorzystania scenariusza, paniom, które wcieliły się w role oraz publiczności. Zapraszamy wszystkich chętnych, którzy mieliby ochotę bawić się w teatr amatorski i współkreować „Teatr przy stoliku”, aby zgłaszać się do wypożyczalni dla dorosłych MBP Lubawa. 
 
zródło ---> http://www.biblioteka.lubawa.pl/8-news/33-teatr-przy-stoliku-biuro-matrymonialne-andrzej-dembonczyk.html
 




 

12 listopada 2015

Miła niespodzianka od teatru "U Mazura" - płyta z moja sztuką "Kandydatki na żonę" 


8 listopada 2015



"POŻAR"

            Czteropiętrowa kamienica paliła się już od parteru po dach. Ludzi przed kamienicą było już więcej niż jej mieszkańców. Jakiś mężczyzna płakał bo nie zdążył na autobus, musiał czekać godzinę na następny i dzięki temu nie ma go teraz w środku palącego się domu. Inny mężczyzna płakał bo w środku jest jego żona z dzieckiem i chciał wbiec do środka. Ludzie musieli go trzymać, żeby tego nie zrobił.
            Drzwi wejściowe, jedyne drzwi, były całe w ogniu. Nie dało się wejść do kamienicy. Zresztą nikt nie miał zamiaru tam wchodzić. Wszyscy dyskutowali, nagrywali pożar na smartfony, robili zdjęcia, mówili o wybuchu, który słyszało kilka osób.
            Prawa strona paliła się bardziej niż lewa. Tak przynajmniej wydawało się Markowi. Po lewej stronie było tylko dużo dymu. W oknie na ostatnim piętrze Marek zauważył dwójkę dzieci. Ale chyba nikt inny tego nie zauważył, bo po prawej stronie na ostatnim piętrze na parapecie usiadł mężczyzna trzymający malutkie dziecko. Za nim było widać potężny ogień. Ludzie natychmiast skierowali tam smartfony. Ktoś krzyknął żeby nie skakał, ktoś inny, że jest za wysoko, że się zabije.
            Mężczyzna przechylił się. Spadanie trwało krótko. Uderzył o wybrukowany placyk przed kamienicą. Natychmiast pobiegło tam kilka osób. Zatrzymali się kilka kroków od miejsca gdzie upadł mężczyzna z dzieckiem. Ktoś zwymiotował, ktoś złapał się za głowę, inni machali rękami. Na moment ludzie umilkli.
            Marek patrzył na lewą stronę, gdzie dwie dziecięce twarze były przyklejone do szyby. Za nimi było widać czarny dym. Spojrzał na ludzi ale nikt nie widział dzieci. Po chwili wahania ruszył w kierunku palącej się kamienicy. Nie miał szans dostać się przez drzwi. Wspiął się na balkon na parterze. Usłyszał za sobą krzyki gapiów. Prawdopodobnie dopiero teraz zorientowali się co zamierz zrobić.
            Marek był już na balkonie. Adrenalina uderzyła mu do głowy. Na parterze były stare drewniane okna więc wybicie szyby nie było trudne. Znalazł się w mieszkaniu, w którym było pełno dymu. Właścicieli nie było w mieszkaniu. "Szczęściarze" pomyślał Marek. W przedpokoju na szafce leżały klucze. Marek otworzył nimi drzwi na korytarz. Spodziewał się ściany ognia, ale zamiast niego było tylko dużo dymu. Właściwie paliła się tylko prawa strona i drzwi wejściowe.
            Dopiero po chwili Marek zauważył co się stało. Dwa lub trzy piętra zawaliły się. "Czyli prawdopodobnie wybuch gazu" pomyślał. Wszędzie było pełno gruzu. Gdzieniegdzie brakowało kawałka ściany. Marek widział przysypanych ludzi, martwych ludzi. Na jakiejś kobiecie paliło się ubranie, a razem z ubraniem paliła się kobieta.
            Marek wchodził po schodach. Gdy na trzecim piętrze minął te same zielone, odrapane drzwi, przemknęło mu przez myśl "Pustostany? Na parterze nie było właścicieli w mieszkaniu, na pierwszym, drugim i trzecim piętrze nikt nie mieszka. I właśnie ta strona domu prawie nie ucierpiała w pożarze. A prawa strona, gdzie wszystkie mieszkania są zajęte (Marek widział tabliczki na drzwiach, czy resztkach drzwi), zawaliła się i spaliła. Jak to nazwać? Złośliwość rzeczy martwych? Złośliwość losu?"
            Gdy stanął przed uchylonymi drzwiami na czwartym piętrze, usłyszał syreny straży pożarnych. Coraz bardziej kaszlał. Zasłanianie ust dłonią nie za bardzo pomagało. Wszedł do środka. W przedpokoju leżała kobieta. Nie żyła. Marek widywał ją czasami w pobliskim markecie, czy mijał ją na ulicy. Była ładna więc zapamiętał ją. Obok niej leżały dziecięce buciki, teczka z  której wysypały się różne dokumenty. "Pewno chciała ubrać dzieci i zabrać dokumenty i inne ważne papiery. Tylko po co? W takiej sytuacji ucieka się przecież tak jak się stoi".
            Z pokoju wyszła dwójka dzieci około pięć i siedem lat. Twarze miały wystraszone i mokre od łez, ciężko oddychały i kaszlały. Marek wziął je na ręce. Gdy przechodzili obok ciała kobiety dzieci zaczęły krzyczeć. "Mama, mama" i wyrywać się Markowi. Przycisnął je mocniej do siebie i ostrożnie schodził po schodach. Zastanawiał się jak to się stało, że kobieta udusiła się dymem, a dzieci nie. Ale to nie było istotne. Najważniejsze, że żyją.
            Gdy dotarł na dół zobaczył strażaków, którzy weszli tu tak jak on przez balkon na parterze. Jeden ze strażaków odebrał dzieci, a drugi pomógł mu wydostać się na zewnątrz. Tu zajęli się nimi lekarze, którzy przyjechali już na miejsce.
            Gapiów było jakby więcej. Był nawet samochód lokalnej gazety i stacji internetowej.
            Godzinę później strażacy dogaszali resztę pożaru. Dzieci zostały zabrane do szpitala. Marek usłyszał szacunkową liczbę ofiar – dziewięć. Po zbadanie przez lekarza i stwierdzeniu, że nic mu nie jest, Marek usiadł obok karetki pogotowia na plastikowym krześle, które nie wiadomo skąd się tam znalazło.
            Podeszła do niego dziennikarka z lokalnej gazety i facet z kamerą z lokalnej stacji internetowej. Robili z nim wywiad. Pytali jak się czuł wynosząc dzieci z pożaru, co czuł, czy czuje się bohaterem? Marek odpowiadał niechętnie, był zmęczony. Jakoś go nie zapytali jak się teraz czuje. W końcu dziennikarka zapytała
            - Wiem, że prezydent naszego miasta ufundował panu nagrodę pieniężną.
            - Nic o tym nie wiem – odparł zdziwiony Marek.
            - Ponoć pięć tysięcy złotych.
            - Nie wiem proszę pani – rzekł zmęczonym głosem Marek – ja tego nie zrobiłem dla pieniędzy, one mi nie są potrzebne. Ratowałem dzieci. Wszystko.
            - Ale skoro prezydent ufundował nagrodę, to powinien pan się ucieszyć, pieniądze się na pewno przydają.
            - Tak przydają. I cieszę się bardzo – rzekł obojętnie Marek.
            - To proszę powiedzieć naszym czytelnikom – nie dawała za wygrane dziennikarka – co sobie pan za nie kupi? Może zrealizuje pan jakieś swoje marzenie?
            - Ja nie mam marzeń – rzekł powoli Marek.
            - Jak pan nie ma? – zdziwiła się dziennikarka – każdy ma!
            - Ja nie mam.
            - Dlaczego?
            - Bo tak prościej żyć.
            Marek wstał i zostawił zdziwioną dziennikarkę i faceta z kamerą.
            Gdy mijał radiowóz podszedł do niego jeden z policjantów.
            - Gratuluję – powiedział podając mu rękę – dobra robota.
            - Dziękuję.
            - Już wiemy co się stało.
            - Tak?
            - Widzi pan tego faceta? – wskazał ruchem głowy mężczyznę siedzącego na tylnym siedzeniu w drugim radiowozie. Marek powiedział, że widzi – to u niego wybuch gaz. Miał nielegalne podłączenie gazu. Musiało się coś Rozszczelnić.  Gazownia odcięła mu jakiś czas temu dopływ gazu. Zresztą prądu też nie ma, bo też nie płacił. Do tego zalega już ponad pół roku z czynszem.
            - To czemu go nie wyeksmitowali?
            - Chcieli ale to… homoseksualista. Gdy chcieli go wyeksmitować powiedział, że go dyskryminują.
            - Coś takiego? – zdziwił się Marek.
            - Jakaś organizacja stanęła w jego obronie. Zagroziła administracji… wie pan… unia europejska… poszanowanie praw mniejszości i takie tam.
            - Tak cholerna unia europejska. Nie mam nic przeciwko mniejszością religijnym, seksualnym, etnicznym, ale to mniejszości więc już sama nazwa wskazuje…
            - Tak… też mnie to wkurza – rzekł policjant.
            - Gdyby jeszcze mieli takie sama prawa jak większość, ale oni mają się lepiej w ramach źle pojętej tolerancji. Wie pan, ja nie jestem w żadnej mniejszości – etnicznej, seksualnej, religijnej czy innej – i zaczynam się czuć dyskryminowany w tym kraju, w unii.
            - Ktoś inny dostał by za to porządny wyrok – mówił policjant – a on już dzwonił do jakiejś organizacji, już coś mówił o dyskryminacji, pewno dostanie łagodniejszy wyrok. No muszę już iść, wzywają mnie – podał rękę Markowi – jeszcze raz gratuluję postawy i odwagi. Do widzenia.
            Marek powoli ruszył w kierunku swego domu. Prawie wszyscy ludzie już się rozeszli. "Nie mają już na co  patrzeć – pomyślał – nie mają czemu robić zdjęć, gapić się na co… tak… pieprzona unia europejska".