12 lutego 2015



Krótkie opowiadanie o samotności: „Walentynki”

            Walentynki. Jest ciepło. Jak na te porę roku, nawet bardzo ciepło. Resztki śniegu leżą tylko w zacienionych miejscach topniejąc powoli. Zima szybko się skończyła, choć nie brakuje takich, co twierdzą, że jeszcze sypnie porządnie śniegiem.
            Niosę duży bukiet czerwonych róż. 20 czerwonych róż. To nic że parzysta ilość. Tyle róż ile lat. Ludzie uśmiechają się i oglądają gdy ich mijam. Każdy dzisiaj jest uśmiechnięty i radosny. W końcu to dzień zakochanych. Słyszę za sobą różne wypowiedzi  „Ale piękny bukiet”, „Wow”, „Ten to musi być zakochany”, choć nie brakuje i typu „Tyle pieniędzy na zielsko”.
            Nie odpowiadam nikomu, nie uśmiecham się do nikogo. Idę powoli wdychając zimowo-wiosenne powietrze. Na tle błękitnego nieba fruwa coraz więcej ptaków. Wiosna idzie, nie ma dwóch zdań.
            Skręcam w boczną ulicę i przechodzę przez cmentarną bramę. Tu już nie ma nikogo. Kto przychodzi w Walentynki na cmentarz? Chociaż….
            Idę 40 kroków prosto, skręcam w lewo; trzeci grób w trzecim rzędzie. Jestem. Wkładam róże do wazonu, ledwo się mieszczą. Nie ma wody. No tak, wcześniej o tym nie pomyślałem. Zbieram trochę śniegu i wrzucam do wazonu. Pewno jutro wszystkie róże będą już zmarznięte ale co tam.
            Kucam przed Twoim grobem, opierając plecy o nagrobek, który jest za mną. Wpatruję się na wyryte w granicie litery. W myślach składam je powoli – imię… nazwisko… data urodzenia, śmierci. Jest cicho i spokojnie.
            Minął dokładnie rok od Twojej śmierci. Przez cały czas noszę przy sobie małe pudełko z zaręczynowym pierścionkiem, z błękitnym oczkiem, błękitnym, jak dzisiejsze niebo. Zastanawiałem się wtedy dlaczego nie przychodzisz. Co się stało? Ale dzisiaj już wiem, jeżeli pijany kierowca terenowego BMW wjedzie z prędkością 120 km/h w bok – ten bok od strony kierowcy – małego Polo, to kierowca małego Polo już nigdzie nie pojedzie.
            Nigdy nie wyjmowałem pierścionka z pudełka. Czasami tylko je otwieram, patrzę na niego i zamykam je, Tak jak teraz.
            Zaczyna padać drobny, puszysty śnieg. „Wesołych Walentynek Kochanie”.


4 komentarze:

  1. I oto przeczytałem romantyczne opowiadanie, młodego, polskiego autora. ;)
    Podoba mi się.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Adamie :)

    młodego...... :))

    OdpowiedzUsuń
  3. I takie historie niestety się zdarzają na walentynki, smutne...

    Iwona

    OdpowiedzUsuń