26 stycznia 2015



śnieżny dzień - 
liczę renifery
na jej czapce

19 stycznia 2015

Jeszcze o teatrze TALIA 

- „Talia” powstała za sprawą Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - mówi Anna Gołębiewska. - Najpierw było przedstawienie na potrzeby finału, a potem postanowiliśmy założyć teatr. W tym roku obchodziliśmy mały jubileusz, bo zorganizowaliśmy już piętnasty finał. W międzyczasie powstała „Talijka” dla młodszych uczniów oraz „Talia - Absolwenci”. W tej chwili tworzymy sporą teatralną rodzinę. Najstarsi absolwenci już pracują, a jeszcze dają się namówić na udział w przedstawieniach.
W tym roku „Talia” wystawiła „Pchłę Szachrajkę”, a „Talia - Absolwenci” - „Kandydatki na żonę”. Tę drugą sztukę napisał Andrzej Dembończyk, współczesny twórca. To humorystyczna opowieść o trudnościach, jakich może dostarczyć poszukiwanie żony. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku spektakl „Pif - paf! Jesteś trup” przyniósł Chrostowskim absolwentom pierwszą nagrodę na 41. Rypińskiej Wiośnie Teatralnej.
- Dzięki obcowaniu z teatrem zachowujemy naturalną wrażliwość i inaczej patrzymy na świat - dodaje Anna Gołębiewska. - Czas spędzony na próbach nigdy nie jest stracony. Warto bawić się w teatr.

Dziennik Toruński

14 stycznia 2015

 "Kandydatki na żonę" na XXIII Finale WOŚP w Chrostkowie


..."Tegorocznemu Finałowi towarzyszyły rytmy reggae.  Program spotkania był bardzo bogaty i różnorodny.  Jako pierwsze wystąpiły przedszkolaki.  Gościliśmy także  2 świetne zespoły: RIDE DA RIDDIM - reprezentujący szkołę tańca  Judyta Witkowska Dance Studio z  Włocławka oraz zespół Mordercy P z Bydgoszczy. Nie mogło zabraknąć również sztuk teatralnych. W tym roku zespół „Talia” zaprezentował „Pchłę Szachrajkę” na podstawie wiersza Jana Brzechwy, a zespół „Talia – Absolwenci” – „Kandydatki na żonę” Andrzeja Dembończyka.  Tradycyjnie uroczystość zakończył chór szkolny. Po programie artystycznym odbył się mecz piłki siatkowej uczniowie kontra rodzice. Zagrały drużyny żeńskie i męskie. W tym roku po raz pierwszy  zawodnicy walczyli o Puchar Przechodni Dyrektora Szkoły, który na cały rok powędrował w ręce zwycięskich drużyn. W czasie tegorocznego Finału zarówno córki jak i synowie pokonali swoich rodziców. Puchary pozostaną więc w szkole do kolejnego Finału WOŚP"...

http://www.zschrostkowo.pl/
Stare haiku znalezione w internecie w rumuńskiej wersji

wschód słońca –
na starej śliwie 
pierwsze liście

răsărit –
în bătrânul prun
primele frunze
 (tł. na rumuński: Eduard Tară)

9 stycznia 2015

Pająki :)





1, 2) Tygrzyk paskowany (samica)
3) Lejkowiec
4) Kwietnik
5) Małe pajączki
6) Pająk z rodziny ukośnikowatych albo ślizgunwatych
7) Nasosznik trząś


8 stycznia 2015

Stare, krótkie i takie sobie.

"OBÓZ PIŁKARSKI"

Ostatnie dni marca. W górach śnieg jeszcze leży na dobre ale w powietrzu daje się już wyczuć wiosnę. Słoneczne dni i ciepły wiatr zapowiadają rychłe jej przyjście.
Grupa siedemnastu chłopców w wieku 14-15 lat pokonywała truchtem wzniesienia. To młodzi piłkarze z małego klubu piłkarskiego. W tym sezonie klub pozyskał nowego sponsora - lokalnego businessmana. Dzięki niemu seniorzy i starsi juniorzy mogli pojechać na obóz przygotowujący ich do nowego sezonu do Czech. Młodzi juniorzy musieli się zadowolić wyjazdem w Polskie góry. Za grupą chłopców biegło, nieco ociężale czterech mężczyzn. Dwóch trenerów, będących zarazem opiekunami grupy, lekarz i masażysta.
Dobiegał końca ich tygodniowy pobyt w górach. Pensjonat w którym spali nie był najbardziej luksusowy, można powiedzieć, że nawet nie na średnim poziomie. Jedzenia też nie można wychwalać, ale jako to mówi trener: "chłopcy pooddychają świeżym powietrzem, pobiegają po pagórkach, w śniegu, zmęczą mięśnie, zahartują się i o to chodzi". Zresztą, dla wielu z nich był to pierwszy wyjazd z ich małej miejscowości.
Prawie dla wszystkich marzenia o piłkarskiej karierze, kończyły się na seniorskiej drużynie z ich małego miasteczka. Wyjątek stanowił Marcin Milski. Ponoć, jak mówi prezes, interesują się nim w Górniku Zabrze. Nawet z racji jego umiejętności, chciano go początkowo wysłać do Czech, razem ze starszymi juniorami. Ale ostatecznie stwierdzono, że pojedzie ze swoją grupą wiekową w polskie góry.
Marcin marzył o grze w polskiej Ekstraklasie, a szczytem marzeń była gra w angielskiej Premiership . Tak jak jego wzór piłkarski Allan Shearer chciał grać w Newcastle United. Wszyscy śmiali się z jego planów gry w Ekstraklasie, nie mówiąc już o grze w lidze angielskiej czy w reprezentacji.
Trening zawsze kończył się krótkim meczem. Za boisko służyła część polany, odśnieżona pierwszego dnia (w ramach treningu). Na szczęście śnieg już więcej nie padał, chłopcy nie musieli więc odśnieżać „boiska”. Z trzech stron polanę otaczał las, a z czwartej krzaki i gęste zarośla, za którymi biegła ścieżka, którą wszyscy wbiegali co dziennie, by trenować na polanie.
Właśnie w te krzaki poleciała piłka kopnięta przez jednego z chłopców.
- Milski! masz najbliżej do piłki – wrzasnął trener – biegnij po nią! Jeszcze nie jesteś gwiazdą w Premiership, nikt ci jej nie przyniesie. Szybko, raz, dwa!
Milski zniknął w krzakach.
- Nie siedź na śniegu – krzyczał trener do jednego z chłopaków – minuty nie możecie stać spokojnie! Jak się komuś nudzi to niech biegnie za Marcinem szukać piłki. Ja wam… - nie dokończył. Od strony krzaków najpierw rozległ się krzyk Marcina, a później jakiś przeraźliwy ryk, który powtórzył się trzy razy. Nikt się nie odezwał, nikt się nie ruszył. Pierwszy „obudził się” drugi trener i zaczął biec w kierunku krzaków. Za nim, po chwili, pędziła co sił w nogach cała reszta.
Pierwsi, którzy przybyli na miejsce, zdążyli zauważyć odbiegającego niedźwiedzia, mruczącego jeszcze i odwracając głowę w ich kierunku. Na śniegu, między krzakami leżał Marcin. Z rozdartej szyi wylewała się krew. Obok leżała piłka. Żył jeszcze. Patrzył na wszystkich przerażonymi oczami. Chyba sam nie wiedział co się stało. Zgon nastąpił po kilku minutach.

W czasie śledztwa, jakiś specjalista stwierdził, że chłopak i niedźwiedź musieli wpaść na siebie (najprawdopodobniej, gdy Marcin podnosił piłkę). Wystraszony niedźwiedź zamachnął łapą tak nieszczęśliwie, że trafił Marcina w szyję. Po czym uciekł do lasu.
Tydzień po tym wydarzeniu przyszedł faks z Górnika Zabrze. Ktoś chciał przyjechać, zobaczyć Marcina na treningu. Chcieli zainwestować w chłopaka. Ale Marcin był już od dwóch dni w grobie. A trener zamiast wspomnianego faksu, trzymał w ręce wezwanie do prokuratury. W końcu to on był opiekunem chłopców.

3 stycznia 2015

Już po raz piąty