31 grudnia 2011

Na stronie Magazynu Materiałów Literackich CEGŁA można poczytać moje
opowiadanie -->Zbieżność nazwisk
jeśli ktoś ma ochotę :))



„Zbieżność nazwisk”

     Robert Marski spojrzał na listę osób, które zdały egzamin z matematyki. Przeczytał całą listę i nie znalazł swojego nazwiska. Był to już trzeci termin, ostatni. Robert był pewien, że zda ten egzamin, przecież rozwiązał wszystkie zadania dobrze. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko wyjaśnić tę sprawę z prowadzącym zajęcia.
     Po jedenastej znajdował się w skromnie urządzonym gabinecie magistra Adama Tyska.
     - O, pan Marski - powitał go wykładowca matmy - zdaje się, że wiem, co pana do mnie sprowadza. Pewno jest pan zdziwiony tym, że pan nie zdał?.
     -  Właśnie, po to przyszedłem. Czy mógłbym zobaczyć swoją pracę?.
     -  Oczywiście, zaraz jej poszukam - wyjął z szafki stos kartek i zaczął je przeglądać - No i co panie Robercie, teraz już pan nie jest taki mądry jak na zajęciach. Student pierwszego roku, któremu wydawało się, że jeśli ma pieniądze i bogatych rodziców to wszystko mu wolno. Docinał mi pan prawie na każdym wykładzie, ośmieszał przed studentami. O jest, znalazłem pan pracę.
     Robert spojrzał na kartkę papieru, którą mu pokazał wykładowca
     -  To nie jest moja praca.
     -  Słucham?
     -  To nie moja praca.
     -  Jak to nie pana?. Nazwisko pana, charakter pisma też pana.
     Robert wpatrywał się w kartkę. Powoli zaczynał rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
     -  Podrobił pan moją pracę, zemścił się na mnie. Zniszczył pan moją pracę i napisał nową moim charakterem pisma i ze źle rozwianymi zadaniami. Nigdy mnie pan nie lubił. Pan, z białymi koszulami, krawatami, garniturami i aktówkami nie lubi pan chłopaka z długimi włosami, kolczykiem w nosie i ubraniem, które się panu niepodoba, a na dodatek ciągle panu docinałem. Sprytnie pan to wymyślił. Przesadził mnie pan do pierwszej ławki, żeby nikt nie mógł zobaczyć mojej kartki i teraz powiedzieć, że ta kartka, która leży tu przede mną to nie ta sama, na której pisałem egzamin. A gdybym to komuś powiedział, to nikt by mi nie uwierzył. Student, który nie zdał egzaminu teraz próbuje zwalić winę na wykładowcę. Sprytnie pan to wymyślił, jestem bez szans.    
     Magister Tyska stał i uśmiechał się.
     -  Tak przyznaję, że podrobiłem twoją pracę i nikt ni tego nie udowodni. Nikt również nie uwierzy w twoją wersję, dlatego mówię ci to teraz otwarcie. Ale jedna rzecz mnie zastanawia. Czy ty jesteś rzeczywiście taki głupi, czy tylko udajesz i myślisz, że ja jestem głupi?. Czy myślisz, że zrobiłbym to wszystko tylko, dlatego, że głupio ni dogadujesz?. To mi nie przeszkadza. Zrobiłem to po twoim ostatnim wybryku. Wiesz, o co mi chodzi, to było wielkie świństwo Robert.
     Robert nie wiedział, co powiedzieć, co o tym wszystkim myśleć. Nie wiedział, o co chodzi nauczycielowi    
     -  Udajesz, że nie wiesz, o co chodzi - rzekł magister Tyska - więc ci powiem. Czasami nawet tacy ludzie jak ja, którzy mają poukładane życie rodzinne i zawodowe, robią coś głupiego. Tak jak ja tamtego wieczoru. Siedziałem tu i sprawdzałem prace egzaminacyjne, dużo prac. Gdy skończyłem, dochodziła osiemnasta. Żona z córką były u koleżanki, więc postanowiłem wpaść przed powrotem do domu do knajpki na piwo. Wypiłem jedno i miałem już iść, gdy przyszedł mój znajomy, którego nie widziałem od dwóch lat. Kiedyś był moim sąsiadem, ale wyprowadził się i słuch o nim zaginął. I nagle, któregoś wieczoru zjawia się w tej samej knajpce, co ja - magister przerwała na chwilę. Po czym mówił dalej - Był przejazdem. Miał godzinę czasu do pociągu i wpadł, żeby się czegoś napić. Powiedział, że był u mnie w domu, ale nikogo nie było. Nie mogłem uwierzyć w ten zbieg okoliczności, w końcu bardzo rzadko bywam w takich miejscach. Rozumiesz, że musiałem zostać. Zaczęliśmy wspominać stare czasy, wypiliśmy dwa, trzy piwa, dwa drinki. Byliśmy tak pochłonięci rozmową, że gdy on spojrzał na zegarek, dawno już minęła godzina i jego pociąg już odjechał. Zaproponowałem mu, żeby przespał się u mnie w domu. Zgodził się. Spojrzałem na zegarek. Była dwudziesta. Powiedziałem mu, że żona z córką już pewno wróciła, więc będę miał wytłumaczenie, dlaczego wracam tak późno i nie całkiem trzeźwy. W końcu nie codziennie spotyka się kumpla sprzed lat. Postanowiliśmy jeszcze szybko wypić po piwku i pójść do domu. I to było wtedy. Przysiadły się do nas dwie dziewczyny. Zaczęliśmy z nimi gadać. Obaj byliśmy już pijani i nie zorientowaliśmy się, że to prostytutki. Zauważyliśmy to dopiero po chwili, gdzieś po piętnastu minutach, odprawiliśmy je i poszliśmy do domu. Ale to wystarczyło, te piętnaście minut. Byłeś tam, w tej samej knajpce. Podszedłeś do telefonu i zadzwoniłeś do dziekana. Przedstawiłeś się i zacząłeś z nim mówić. Nie wiem, co mu powiedziałeś, ale dziekan, który mieszka niedaleko, zjawił się tam w ciągu pięciu minut. Gdy nazajutrz przyszedłem na uczelnię, dziekan wezwał mnie do swojego gabinetu i powiedział, co widział. Pijany wykładowca w towarzystwie prostytutek. Powiedział, że mnie zwalnia. Jako, że zostały jeszcze dwa tygodnie do końca sesji, pozwala mi dokończyć egzaminy, ale tylko dlatego, żeby studenci przed końcem sesji nie mieli nowego egzaminatora, bo wynikłoby z tego wiele zamieszania. Jeszcze nic nie mówiłem żonie, ale jak stracę pracę to będę musiał jej o tym powiedzieć. Zrujnowałeś mi życie Robercie.
     -  Czy pan myśli, że zrobiłem coś takiego?, że zrobiłbym komuś takie świństwo - Robert był zdziwiony - to nie ja!
     -  Wiem, że to ty. Miałeś pecha. Gdy dzwoniłeś, niedaleko telefonu stał jeden z moich studentów i słyszał jak się przedstawiałeś i rozmawiałeś z dziekanem. Potem widział dziekana w tej knajpce jak patrzy na mnie. Wiem, że mnie stąd wyrzucą, ale radem ze mną ciebie też. Wprawdzie został ci jeszcze egzamin komisyjny, ale jego też nie zdasz - mówiąc to, wskazał na białą kopertę z napisem pytania do egzaminu komisyjnego, leżą na biurku - widzisz, przygotowałem już pytania, są bardzo trudne, nie zdasz tego egzaminu.      
     -  Pan jest chory!, to nie ja. Po co miałbym to robić    
     -  Wynoś się z mojego gabinetu     
     Robert wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. „On to sobie wymyślił” - mówił do siebie półgłosem – „on to wymyślił. Ten dupek wymyślił taką historię. A może rzeczywiście tak było i ktoś na niego doniósł, a głupi belfer nie wie kto i mści się na mnie. Ale ja mu jeszcze pokażę, wyleci stąd z hukiem, tak z hukiem”.     
     Robert kupił dynamit z zapalnikiem czasowym (zdumiewające jak łatwo można kupić takie rzeczy). Wiedział, że w piątki w domu nie będzie nikogo gdyż magister wraz z żoną i córką zawsze w piątek wyjeżdżali na weekend do jego lub jej rodziców, a dzisiaj jest właśnie piątek. W mieszkaniu nie paliło się żadne światło. Otworzył zamek zwykłym zakrzywionym drutem. Pamiętał jak uczył się tego kilka lat temu na koloniach, wtedy to była zabawa, a teraz to się przydało.  Wszedł do środka. Zaświecił latarką i poszedł do salonu. 
     Na środku salonu stał stół. Robert położył pod nim dynamit. Nastawił zegar na trzydzieści minut. Włączył również swój stoper. „Trzydzieści minut, gdy magister będzie się bawił u mamusi, jego domek będzie fruwał w powietrzu”. 
     Robert włóczył się po mieście, nie wiedział co począć. Zastanawiał się czy dobrze zrobił. Ale było już za późno, żeby cię wycofać. Przecież nikomu nie stanie się krzywda. Spojrzał na zegarek. Zostały 23 minuty.
     Wszedł do kawiarni i zamówił piwo. Wypił je i wyszedł.
     Zostało jeszcze dziesięć minut. 
     Zaczął chodzić po ulicy i oglądać wystrój okien wystawowych. Zatrzymał się na chwilę na moście i patrzył na rzekę. 
     Zostało pięć minut.
     Postanowił pójść do McDonalda. Stał w kolejce; nie wiedział co zamówić, choć był  już obsługiwany facet przed nim.
     Jeszcze dwie minuty. 
     Spojrzał na faceta stojącego przed nim. Zbladł. Zrobiło mu się słabo. To był mgr Tyska. Facet odwrócił się.
     -  O, Robert, dobrze że cię widzę. 
     -  Dzień dobry, co Pan tu robi?  
     -  Ja? Kupuję   ież miał Pan być z rodziną u rodziców.
     -  A ty skąd to wiesz?
     -  Wszyscy to wiedzą. Przecież sam Pan powiedział, że w piątki nigdy nie ma Pan dla nas czasu, bo wyjeżdża Pan do rodziców.
     -  Racja, dziś też miałem być u rodziców, ale po drodze moja córka źle się poczuła, zaczęła wymiotować i zawróciliśmy. 
     -  Gdzie oni teraz są? - powiedział szybko Robert.
     -  Kto?
     -  Pańska żona i córka.
     -  W domu. Pewno śpią. A czemu pytasz. 
     Robert nic nie odpowiedział stał jak zahipnotyzowany.
     Jeszcze minuta i pięć sekund.
     -  Wiesz, dobrze że cię widzę. To jednak nie ty doniosłe na mnie do dziekana. To była pomyłka, przepraszam. Okazało się, że na czwartym roku, na innym wydziale jest student, który nazywa się tak samo jak ty. Uczyłem go sześć lat temu i oblałem do na drugim roku. Przeniósł się na inny dział i tam zaczął od początku, od pierwszego roku. Teraz jest na czwartym i przypomniał sobie o mnie gdy mnie wtedy zobaczył. Nie zmienia to faktu, że wyrzucają  mnie z uczelni, bo rzeczywiście tam byłem tego wieczoru, ale to nie ty na mnie doniosłeś, cóż mogę powiedzieć, przykro mi, przepraszam. Oczywiście zdałeś egzamin. Wpadnij jutro do mojego gabinetu, wynagrodzę ci to jakoś. No, muszę lecieć, żona i dziecko czekają.
     -  Wyszedł.
     Robert stał, nie umiał określić tego co czuje.
     Zostało dziesięć sekund.  
     -  Słucham, co dla ciebie? - rozległ się miły głos sprzedawczyni. Robert słyszał go jednak niewyraźnie i jakby przez mgłę, bardzo daleko.
     -  Co dla mnie?, co dla mnie? - wymówił cicho. Spojrzał na zegarek.    
  Dwie sekundy

28 grudnia 2011

WHA Haiga, grudzień 2011 moja jesienna haiga



jesień -
żółte i pomarańczowe liście
na jej sukience

podzim -
żółte i pomarańczowe liście
na jeji kiecce

26 grudnia 2011

Nie ubrane są choinki,
bo zniknęły gdzieś śnieżynki.
W stajni nie ma renifera,
wszędzie brudno jak cholera.
Nawalone małe skrzaty,
prawie nie rozwalą chaty.
Krasnal zajął się aniołem,
leżą razem gdzieś pod stołem.
A Ty Święty Mikołaju,
chyba jesteś dziś na haju.
Nie dostanie nikt prezentów,
wszystkim Wam wesołych świętów!

(tworzenie nowych wyrazów nie jest sprzeczne z ustawą o języku polskim ani z Konstytucją)

17 grudnia 2011

leśna polana -
coraz więcej kwiatów
na płótnie malarza

1 grudnia 2011

Coś innego niż haiku :) Miesięcznik Libertas grudzień 2011

KAMIEŃ ŚLĄSKI
Pod dębami czerwonymi
choć jeszcze zielonymi
usiadłem
Kaczki żebraczki podpłynęły bliżej
na chleb czekają
Wiewiórka kolekcjonerka spogląda wesoło
i znika
Święty Jacek patrzy z góry
i nadziwić się nie może
że tu się urodził

Święty Jacku nie dziw się
tu jest wszystko czego chcę
i jezioro i drzewa
i nagła sierpniowa ulewa
i kwiaty co lepiej wyglądają niż pachną
a Ty w za małej kaplicy
zdziwiony uśmiechnięty
śląski święty


**********

pośród szumu samochodów
brodząc w śmieciach
podążają
na romantyczną randkę w supermarkecie

by w światłach lamp
wśród kolorowych półek
uśmiechać się
do promocji do darmowych próbek

i z kolorową gazetką w ręce
przytuleni do wózka z zakupami
szepcą
w którym markecie się jutro spotkamy?

29 listopada 2011

Krótkie podsumowanie konkursów.
Udział w nich wzięło 17 osób (9 pań i 8 panów). W pierwszym konkursie - 11 osób, w drugim - 10, w trzecim -9, a w czwartym - 7. Tylko trzy osoby (Iwona, Adam i Krzysztof) brały udział we wszystkich konkursach.
Ciekawe jest to, że osoba, która wygrała konkurs, nie brała udziału w następnym. Dlaczego?

Jak widać tendencja jest spadkowa. Czy jest zatem sens organizowania kolejnych konkursów? Po komentarzach Agnieszki czy Adama, aż się chce je dalej prowadzić. Może termin czwartego konkursu nie był najlepszy (PIHC). Może?

Pozwoliłem sobie podsumować wszystkie konkursy, przyznając za pierwsze miejsce 10 pkt. za drugie - 9 pkt itd. Wygrała Iwona (dla niej dodatkowa nagroda) przed Ireną i Adamem.

Czekam na Wasze opinie, komentarze i krytykę. I odpowiedź na pytanie co dalej?

26 listopada 2011

Wyniki konkursu nr 4:

1.
chodnik po deszczu -
dziewczyna przeskakuje
przez chmury
Adam Augustin 22 (5+5+5+4+2+1)

2.
błysk i grzmot
na skulonych plecach
mokre warkocze
Iwona Startek 20 (5+5+4+4+2)

3.
jesienny podmuch
w brzozowej alei
złoty deszcz
Iwona Startek 13 (5+3+3+2)

4.
wilgotne perły
lśnią na pajęczynie -
krople deszczu
Irena Szewczyk 11 (5+4+1+1)

5.
słońce w deszczu
wyglądam tęczy
spod parasola
Halina Olszewska 10 (4+3+3)

dalej w kolejności alfabetycznej
chmura za chmurą -
w twoich oczach odbita
deszczowa jesień
Marek Kozubek 0


cichy szmer deszczu -
w dziecięcym łóżeczku
pluszowy miś
Krzysztof Kokot 3

jesienna słota
utopiła babie lato
szukam kaloszy
Halina Olszewska 4 (3+1)

już wszystkich świętych
samotna chryzantema
moknie na deszczu
Zuzanna Orzeł 1

naga tancerka -
marmurowa rzeźba
mokra od deszczu
Krzysztof Kokot 5 (2+2+1)

roznamiętnił mnie
ten deszcz za ciemnym oknem
przyspieszony puls
Zuzanna Orzeł 0

słońce po deszczu -
para młodych rzuca się
śnieguliczkami
Adam Augustin 1
szlak górski w dżdżu
odkryta dziura
w podeszwie
Marek Kozubek 9 (4+3+2)
zdumiony
spoglądasz w niebo -
kropla na policzku
Irena Szewczyk 6 (4+2)


Podsumowanie wszystkich czterech konkursów nieco później


I jeszcze o nagrodach
Tomiki ufundowali Bronisława Sibiga i Krzysztof Kokot,
z mojej strony ręcznie robiony aniołek do powieszenia i kartki świąteczne

30 października 2011

wieczorny spacer -
puszczona kaczka
trafia w księżyc

23 października 2011

Konkurs nr 4 - jesień
(to już ostatnia pora roku i być może ostatni konkurs)


1. Każdy może przysłać dwa niepublikowane nigdzie (nawet na blogu czy forum) haiku.
2. Termin: 13.11.2011 godz. 12.00
3. Temat: deszcz (nie trzeba używać słowa deszcz, haiku ma się kojarzyć z deszczem)
4. Haiku przesyłamy na adres: ad.eddie.ad@gmail.com w temacie proszę wpisać słowo deszcz.
5. Nagrody: Krzysztof ufundował dwa swoje tomiki, z mojej strony coś na choinkę - ozdoby do przywieszenia, ręcznie malowane albo wyszywane (nie ja robiłem)

30 września 2011

W Asahi z 30 września, moje haiku o pełni księżyca

full moon -
through the telescope
girl next door

pełnia -
przez teleskop oglądam
dziewczynę z naprzeciwka

28 sierpnia 2011

sunset over the sea -
in her hair, his fingers
and sand

zachód słońca -
w jej włosach jego palce
i piasek

15 sierpnia 2011

Frühstück im Garten -
die ersten Tropfen Regen
in meinem Kaffee

tł. Zuzanna Olszówka

śniadanie w ogrodzie -
pierwsze krople deszczu
w mojej kawie

W konkursie organizowanym przez Ralfa, to haiku znalazło się na ósmym miejscu

8 sierpnia 2011

Sketchbook Haiku Thread moje haiku #23 i #106

summer rain -
under the maple leaf
a small spider


letni deszcz -
pod liściem klonu
mały pająk


summer night -
I listen
where woodworm bites

letnia noc -
nasłuchuję
gdzie gryzie kornik

6 sierpnia 2011

W dniu 6 sierpnia w Daily Haiga ukazała się moja kolejna haiga



pełnia -
nowe latarnie
jeszcze jaśniejsze

31 lipca 2011

Wyniki konkursu nr 3:

1.
mglisty poranek
jednodniowy motyl
rozwija skrzydła
Agnieszka Rychter-Niesobska 27 (5+5+5+4+4+4)

2.
pszczoła w koszyku
dopisuję miód
do listy zakupów
Irena Szewczyk 19 (5+5+4+4+1)

3.
upalny dzień
dzbanek po kompocie
pełen owocówek
Magdalena Banaszkiewicz 16 (4+3+2+2+2+2+1)

4.
deszczowe lato
cały ogród
w ślimakach
Iwona Startek 13 (5+4+2+1+1)

5.
motyl na dekolcie
gorący sezon
w salonie tatuażu
Irena Szewczyk 11 (5+3+3)

6.
brzęczenie
fioletowej rabaty
pszczoły w lawendzie
Iwona Startek 10 (5+3+2)

7.
bezwietrzny wieczórpukają się przez szybęchrabąszcze z kotem
Adam Augustin 8 (5+3)

8/9.
owad w bursztynie
zaskakujące spotkanie
po latach
Krzysztof Kokot 8 (4+3+1)
spróchniały pień
korniki wgryzają się
w głąb własnego domu
Karol Rosiak 8 (4+3+1)

dalej w kolejności alfabetycznej:
gryka zakwita
pszczoły krążą
między ulem a polem
Halina Olszewska 0

japoński ogródek
ślimak wystawia rogi
zza otoczaków
Halina Olszewska 4 (2+2)

nad białymi kwiatami
czarnego bzu
cała chmara pszczół
Teresa Grzywacz 1
parking po deszczu
mój pająk wychodzi
z lusterka
Adam Augustin 2
plac defilad
po epolecie kroczy
admirał
Agnieszka Rychter-Niesobska 4 (3+1)
sypialnia
niezabity komar
ucieka przez okno
Karol Rosiak 0
z radia "Lot trzmiela"
babcia otwiera okno -
upalne lato
Teresa Grzywacz 0

zaduch przed burzą -
zdenerwowani ludzie
i wściekłe muchy
Krzysztof Kokot 4 (3+1)

29 lipca 2011

W lipcowym WHA Haiga Contest moja haiga z irysem



irys -
żółty pyłek
na moim nosie

28 lipca 2011

Moje haiku w majowo-czerwcowym Sketchbook'u:

mini skirt -
gust of the wind bare pattern
on her stocking
mini spódniczka -
podmuch wiatru odsłania wzór
na jej pończosze
mini kiecka-
wiater odsłonio wzór
na jeji pończosze
fresh strawberries -
drops of juice fall down
on her breasts
świeże truskawki -
krople soku spadają
na jej piersi
świyże edbery -
krople zaftu ślatują
na jeji cycki
white blouse -
you have
a new bra!
biała bluzka -
masz
nowy stanik!
bioło bluzka -
mosz
nowy laibik


Sketchbook maj-czerwiec 2011,moja haiga:



spotkanie po latach -
nasze brody
coraz dłuższe

16 lipca 2011

Wiersz ukazał się w lipcowym wydaniu Libertas

jak tu jasno!
płomienie świec skaczą wesoło
oświetlając kaplicę
tylko po co te poduszki
ozdobne okucia
koronki

a gdzie kalie!
moje ulubione kalie!
tylko jakieś róże i...
i... jakieś kwiaty
o kaliach nikt nie pamiętał...

12 lipca 2011




AUTORZY:
Andrzej Dembończyk (Zbrosławice), Anna Goluba (Warszawa), Teresa Grzywacz (Łuków), Grażyna Kaźmierczak (Swarzędz), Krzysztof Kokot (Nowy Targ), Marek Kozubek (Żywiec), Magdalena Kuśmirek (Gdańsk), Artur Lewandowski (Sieradz), Małgorzata Miksiewicz (Wrocław), Agnieszka Rychter-Niesobska (Wrocław), Robert Bogusław Nowak (Wałbrzych), Halina Ewa Olszewska (Biłgoraj), Katarzyna Prędota (Nowy Dwór Mazowiecki), Karol Rosiak (Bydgoszcz), Jurata Bogna Serafińska (Warszawa), Bronisława Sibiga (Tychy), Iwona Danuta Startek (Biłgoraj), Anna Tadjuideen (Paryż), Urszula Wielanowska (Kielce).

Jedno z 15 moich haiku zamieszczonych w tomiku:

przystanek -
między naszymi spojrzeniami
płatki śniegu

4 lipca 2011

Wiersz ukazał się w lipcowym wydaniu Libertas

puk puk puka
deszcz o szyby
kap kap kapią
krople z sosny
puk puk puka
deszcz o drewnianą ławkę
kap kap kapią
krople z urwanej rynny

gorący kubek parzy palce
gorąca kawa parzy język

puk puk puka deszcz
kap kap kapią krople

1 lipca 2011

Konkurs nr 3 - Lato

1. Każdy może przysłać dwa niepublikowane haiku.
2. Termin: 24.07.2011 godz. 12.00
3. Temat: owady, pajęczaki, wije, ślimaki itp (itp znaczy to wszystko co osoby nie lubiące tych pięknych zwierząt nazywają robactwem, czyli to co nie jest ssakiem, ptakiem, rybą, gadem, płazem). Np. Można użyć słowa owad albo szczegółowiej np. chrząszcz albo jeszcze szczegółowiej np. chrabąszcz majowy :-)
4. Haiku przesyłamy na adres: ad.eddie.ad@gmail.com w temacie proszę wpisać słowo owady.

28 czerwca 2011

The 89th. WHA Haiga Contest, czerwiec 2011, moja haiga o tsunami.



tsunami -
unoszą się na wodzie
dziecięce ubrania

tsunami -
unoszom sie na wodzie
łachy łod dziecków

24 czerwca 2011

Haigaonline, czerwiec 2011, pod nazwą "Iris fields".
Między innymi moja haiga o bratkach




bratki -
jak pięknie wyglądają
na torebce z nasionami

siyrotki -
jak piyknie wyglondajom
na tytce ze nasionami

22 czerwca 2011

old photos -
only tuxedos
unchanged

stare zdjęcia -
tylko smokingi
niezmienione

To haiku w konkursie na Karaibach znalazło się tuż za podium
(a na podium można powiedzieć że już tradycyjnie - Jacek)

17 czerwca 2011

tsunami -
unoszą się na wodzie
dziecięce ubrania

13 czerwca 2011

W Daily Haiga z 13.06.2011 moja haiga



mglista noc -
pod latarnią
otwieram mapę

10 czerwca 2011

Sketchbook - haiku thread, haiku o warzywach. Moje pod nr 22

vegetable garden -
between peas and tomatoes
our first kiss

ogród warzywny -
między groszkiem a pomidorami
nasz pierwszy pocałunek

warzywny zogrodek -
miyndzy groszkiym a tomatami
nasz piyrwszy kusik

29 maja 2011

W drugim konkursie udział wzięło 10 osób (7 dziewczynek i 3 chłopczyków).
Miejsca od 6 do 9, to wiersze które dostały po 9 pkt. Gdyby punktować tak jak Grzegorz na naszym forum tzn przyznawać punkty 1,1 2,1 3,1... to kolejność na tych czterech miejscach byłaby dokładnie odwrotna. Widać nie ma idealnego systemu punktowania :)
Najwięcej osób głosowało na haiku wiosenna burza... (6 razy),
Zapraszam do pisania komentarzy i uwag, szczególni systemu punktowania.
Pierwsza trójka dostaje małe nagrody :)

Wyniki drugiego konkursu haiku
:

1.
wejście do ogrodu
szpaler wisterii
kłania się nisko
Urszula Wielanowska 17 (5+4+4+2+2)

2.
magnolia na deszczu -
pod mokrą sukienką
dziewczęce piersi

Krzysztof Kokot 16 (5+4+4+2+1)

3.
wiersze wybrane -
zamiast zakładki
płatek róży

Irena Szewczyk 14 (5+4+3+1+1)

4.
żółto na grządkach -
w opuszczonym ogrodzie
starzec wiosenny

Adam Augustin 13 (5+5+3)

5.
co za róża!
przy klombie leży
pies ogrodnika
Magdalena Banaszkiewicz 11 (5+3+3)

6-7.
aleja bzów
gdzieś ulotnił się
pośpiech

Iwona Startek 9 (5+4)

6-7.
zwolnij wędrowcze
obok zwalonego pnia
kwitną przylaszczki

Robert Nowak 9 (5+4)

8.
wiosenny deszcz -
trzmiel chowa się głęboko
w żółtym żonkilu

Krzysztof Kokot 9 (3+3+2+1)

9.
wiosenna burza
pośród liści bieleją
dzwonki konwalii
Grażyna Kazimierczak 9 (2+2+2+1+1+1)

10.
krzak bzu po burzy
ciężarne przyjaciółki
znów blisko siebie

Urszula Wielanowska 8 (5+3)

dalej w kolejności alfabetycznej:

kwitnie czeremcha
na gałęziach anioły
otumanione
Zuzanna Orzeł 0

majowy piknik -
czeremcha cała w bieli
wabi zapachem
Teresa Grzywacz 2

niebo nade mną
błękit przylaszczek
pod stopami
Grażyna Kazimierczak 7 (4+2+1)


ogród różany -
nadajesz nazwy częściom
mojego ciała
Irena Szewczyk 6 (3+2+1)

smaczny kąsek
pachnący kwiat azalii
w pyszczku królika
Iwona Startek 3


trzymając jej dłoń
przy ławce w cieniu gruszy
pierwsze żonkile
Robert Nowak 0

z drogi zboczę
hen w makowe pole
po pocałunki
Zuzanna Orzeł 4

zapomniany plac -
przez pęknięcie w asfalcie
kwiaty mniszka
Adam Augustin 8 (4+3+1)

żółty łubin -
w całej wsi zapach
wiatr z pól przygania
Teresa Grzywacz 5