„O Jasiu i Małgosi – czyli o dzieciach mordercach i
złodziejach,
złych rodzicach i biednej staruszce”
Wszyscy znają bajkę o Jasiu i Małgosi.
Ich ojciec drwal, oraz macocha z powodu wielkiego głodu porzucili dzieci w
lesie. Wymyślili, że zrobią tak, bo wtedy im będzie łatwiej przeżyć. Mówiąc
delikatnie bardzo nieładne i egoistyczne zachowanie rodziców. Jak pomyśleli,
tak zrobili. Gdy dzieci zostały same w lesie, błądziły wśród drzew trzy dni
zanim znalazły domek samotnej staruszki. Okazało się, że dom zbudowany jest z
chleba, ciastek, pierników i cukru. Dzieci od razu rzuciły się na niego i
zaczęły go zjadać. To jeszcze można im wybaczyć bo pewno były głodne.
Bracia Grimm piszą, że wtedy z domu
wyszła staruszka, która okazała się wiedźmą i zwabiła dzieci do środka żeby je
zjeść.
Wyobraźmy sobie, że nasz dom ktoś zaczyna
dewastować, niszczyć. Jak reagujemy? Krzykiem, przekleństwami, pewno w ruch
poszłyby ręce czy przedmioty znajdujące się ich zasięgu. A jak reaguje ona?
Otóż ta biedna staruszka nie krzyczy, nie bije, nie przegania tylko zaprasza
dzieci do środka i daje im jeść. Wzór godny do naśladowania.
Pewno w trakcie rozmowy staruszka
dowiedziała się jaki los spotkał Jasia i Małgosię i pozwoliła ich zostać w jej
domy. Wszyscy mówią, że ich więziła. A co miała zrobić? Nakarmić i wyrzucić do
lasu pełnego niebezpieczeństw? Zlitowała się nad nimi, oddała im kawałek
własnego domu, karmiła i to wszystko bez interesownie. Z miłości.
Dalej czytamy, że Małgosia musiała
usługiwać staruszce (nazywanej już oficjalnie wiedźmą). No chyba jakaś pomoc,
ze strony dziewczynki należała się schorowanej babci. W końcu za dach nad głową
i pełen talerz ciepłej strawy dzieci powinny w jakiś sposób się jej
odwdzięczyć. Nie ma w tym nic złego, że Małgosia nakrywała do stołu, zmywała,
sprzątała. Pewno wykonywała to szybciej i sprawniej niż staruszka.
Jasiu ponoć siedział zamknięty w jakiejś
klatce czy stajence, dostawał tłuste, dobre jedzenie żeby szybko utył i można
go było zjeść. Musiał wystawiać palec, żeby „wiedźma” mogła sprawdzić czy już dostatecznie
utył. Od razu widać tu nieścisłości i pomówienia. Nie mówię, że nie siedział w
klatce. Ale skoro w niej przebywał, to widocznie był jakiś powód. Może stwarzał
jakieś zagrożenie dla staruszki, Małgosi i co najważniejsze, dla samego siebie!
Jakaś choroba psychiczna, nadmierna pobudliwość? Dlatego trzymanie go w klatce
było dla dobra staruszki, Małgosi i co należy podkreślić, dla dobra samego
Jasia.
Skoro staruszka dawała mu same najlepsze
rzeczy, dlaczego mówimy, że chciała go utuczyć i zjeść? Ona po prostu dbała o
niego. Nie chciała, żeby mu czegoś brakowało. A palec? Sprawdzała, czy nie
schudł, bo martwiła się o niego.
Ktoś zapyta dlaczego Małgosia w takim
razie dostawała tylko skorupki po rakach? To też wynikało z troski. Przecież
wiadomo, że każda kobieta dba o linię. Staruszka chciała, żeby Małgosia wyrosła
na piękną kobietę i nie pozwoliła jej się obżerać już od najmłodszych lat.
Z jaką troską i poświęceniem staruszka
pokazywała Małgosi jak wykonywać każdą czynność. Gdy pewnego dnia chciała upiec
chleb poprosiła dziewczynkę, żeby zobaczyła czy jest już dostatecznie rozgrzany
piec. Wtedy Małgosia ubzdurała sobie że kobieta, ta schorowana kobieta, która
przyjęła ich pod swój dach, chce ją upiec w piecu. Małgosia powiedziała, że nie
wie jak ma to sprawdzić. I wtedy staruszka ze wspomnianym już poświęceniem
pokazała jej jak należy sprawdzić czy piec jest już dostatecznie nagrzany. A na
pewno, jako starszej osobie nie poszło jej to łatwo. Ale czego nie robi się dla
kochanego dziecka. A to kochane dziecko wepchnęło ją do pieca i zamknęło
drzwiczki!
Mamy tu do czynienia z perfidnym
morderstwem, bo za takie należy uważać spalenie żywcem starszej osoby. Potem
Małgosia wypuszcza brata i… trzymając się za ręce tańczą radonie i cieszą się!
Co kryje się w mózgach takich młodych osób i co z nich wyrośnie? Strach
pomyśleć!
Ostatnią czynnością jest przeszukanie
domu i zrabowanie kosztowności, które nieszczęsna staruszka odkładała pewno
przez całe życie.
Gdy dzieci ze zrabowanymi kosztownościami
docierają w końcu do domu ojca, okazuje się, że macocha już nie żyje (w tym
jednym przypadku autorzy „oddali sprawiedliwość” i uśmiercili złego rodzica). A
cała bajka kończy się stwierdzeniem „i odtąd żyli razem w radości”. Razem w radości
młodociani przestępcy (mordercy i złodzieje) i wyrodny ojciec.
A staruszka straciła życie, reputację,
nie wspominając już o kosztownościach, za swoją miłość do dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz