25 marca 2015



„O Jasiu i Małgosi – czyli o dzieciach mordercach i złodziejach,
złych rodzicach i biednej staruszce”

Wszyscy znają bajkę o Jasiu i Małgosi. Ich ojciec drwal, oraz macocha z powodu wielkiego głodu porzucili dzieci w lesie. Wymyślili, że zrobią tak, bo wtedy im będzie łatwiej przeżyć. Mówiąc delikatnie bardzo nieładne i egoistyczne zachowanie rodziców. Jak pomyśleli, tak zrobili. Gdy dzieci zostały same w lesie, błądziły wśród drzew trzy dni zanim znalazły domek samotnej staruszki. Okazało się, że dom zbudowany jest z chleba, ciastek, pierników i cukru. Dzieci od razu rzuciły się na niego i zaczęły go zjadać. To jeszcze można im wybaczyć bo pewno były głodne.
Bracia Grimm piszą, że wtedy z domu wyszła staruszka, która okazała się wiedźmą i zwabiła dzieci do środka żeby je zjeść.
Wyobraźmy sobie, że nasz dom ktoś zaczyna dewastować, niszczyć. Jak reagujemy? Krzykiem, przekleństwami, pewno w ruch poszłyby ręce czy przedmioty znajdujące się ich zasięgu. A jak reaguje ona? Otóż ta biedna staruszka nie krzyczy, nie bije, nie przegania tylko zaprasza dzieci do środka i daje im jeść. Wzór godny do naśladowania.
Pewno w trakcie rozmowy staruszka dowiedziała się jaki los spotkał Jasia i Małgosię i pozwoliła ich zostać w jej domy. Wszyscy mówią, że ich więziła. A co miała zrobić? Nakarmić i wyrzucić do lasu pełnego niebezpieczeństw? Zlitowała się nad nimi, oddała im kawałek własnego domu, karmiła i to wszystko bez interesownie. Z miłości.
Dalej czytamy, że Małgosia musiała usługiwać staruszce (nazywanej już oficjalnie wiedźmą). No chyba jakaś pomoc, ze strony dziewczynki należała się schorowanej babci. W końcu za dach nad głową i pełen talerz ciepłej strawy dzieci powinny w jakiś sposób się jej odwdzięczyć. Nie ma w tym nic złego, że Małgosia nakrywała do stołu, zmywała, sprzątała. Pewno wykonywała to szybciej i sprawniej niż staruszka.
Jasiu ponoć siedział zamknięty w jakiejś klatce czy stajence, dostawał tłuste, dobre jedzenie żeby szybko utył i można go było zjeść. Musiał wystawiać palec, żeby „wiedźma” mogła sprawdzić czy już dostatecznie utył. Od razu widać tu nieścisłości i pomówienia. Nie mówię, że nie siedział w klatce. Ale skoro w niej przebywał, to widocznie był jakiś powód. Może stwarzał jakieś zagrożenie dla staruszki, Małgosi i co najważniejsze, dla samego siebie! Jakaś choroba psychiczna, nadmierna pobudliwość? Dlatego trzymanie go w klatce było dla dobra staruszki, Małgosi i co należy podkreślić, dla dobra samego Jasia.
Skoro staruszka dawała mu same najlepsze rzeczy, dlaczego mówimy, że chciała go utuczyć i zjeść? Ona po prostu dbała o niego. Nie chciała, żeby mu czegoś brakowało. A palec? Sprawdzała, czy nie schudł, bo martwiła się o niego.
Ktoś zapyta dlaczego Małgosia w takim razie dostawała tylko skorupki po rakach? To też wynikało z troski. Przecież wiadomo, że każda kobieta dba o linię. Staruszka chciała, żeby Małgosia wyrosła na piękną kobietę i nie pozwoliła jej się obżerać już od najmłodszych lat.
Z jaką troską i poświęceniem staruszka pokazywała Małgosi jak wykonywać każdą czynność. Gdy pewnego dnia chciała upiec chleb poprosiła dziewczynkę, żeby zobaczyła czy jest już dostatecznie rozgrzany piec. Wtedy Małgosia ubzdurała sobie że kobieta, ta schorowana kobieta, która przyjęła ich pod swój dach, chce ją upiec w piecu. Małgosia powiedziała, że nie wie jak ma to sprawdzić. I wtedy staruszka ze wspomnianym już poświęceniem pokazała jej jak należy sprawdzić czy piec jest już dostatecznie nagrzany. A na pewno, jako starszej osobie nie poszło jej to łatwo. Ale czego nie robi się dla kochanego dziecka. A to kochane dziecko wepchnęło ją do pieca i zamknęło drzwiczki!
Mamy tu do czynienia z perfidnym morderstwem, bo za takie należy uważać spalenie żywcem starszej osoby. Potem Małgosia wypuszcza brata i… trzymając się za ręce tańczą radonie i cieszą się! Co kryje się w mózgach takich młodych osób i co z nich wyrośnie? Strach pomyśleć!
Ostatnią czynnością jest przeszukanie domu i zrabowanie kosztowności, które nieszczęsna staruszka odkładała pewno przez całe życie.
Gdy dzieci ze zrabowanymi kosztownościami docierają w końcu do domu ojca, okazuje się, że macocha już nie żyje (w tym jednym przypadku autorzy „oddali sprawiedliwość” i uśmiercili złego rodzica). A cała bajka kończy się stwierdzeniem „i odtąd żyli razem w radości”. Razem w radości młodociani przestępcy (mordercy i złodzieje) i wyrodny ojciec.
A staruszka straciła życie, reputację, nie wspominając już o kosztownościach, za swoją miłość do dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz