O MIŁOŚCI
Mędrzec
stał na delikatnym wzniesieniu, za plecami miał mały las. Jeden z nielicznych
jakie zostały na tej planecie. Po swojej prawej ręce miał grupę dostojników,
ludzi prawych, uczciwych (oni sami tak o sobie mówili). Po lewej, młodego
człowieka.
- Co
was do mnie sprowadza? – rzekł Mędrzec – przecież macie Wielkie Sądy w
Metropoliach. Dlaczego mnie niepokoicie? Dlaczego prosicie o pomoc?
-
Wybacz nam – rzekł Manu – który mówił w imieniu ludzi stojących po prawej ale
sądy nie rozstrzygają w takich sprawach. Chcemy, żebyś wyjaśnił temu młodemu
człowiekowi, jak wielki zawód robi swoją decyzją. Jakie zamieszanie w naszym
poukładanym świecie, jakie zgorszenie na prawych obywatelach.
- A
co się stało dobry człowieku?
-
Ten oto młody człowiek Sao jest
najmłodszym synem piątej żony mojego brata i… zakochał się w dziewczynie, która
jest przeznaczona jako kapłanka do naszej świątyni Porządku i Prawa.
Mędrzec
popatrzył chwilę w milczeniu na chłopca, który cały czas miał spuszczoną głowę,
a w jego postawie był strach i niepewność.
-
Czyli zakochał się! – rzekł radośnie Mędrzec.
-
Ale… - zdziwił się Manu.
- Co
ale? Czy zakochał się w kapłance, która już złożyła śluby? Czy zakochał się w
czyjejś żonie, w kobiecie, która należy do innego?
-
Nie, nie – rzekł zdziwiony Manu – ale… nie można zakochać się w kobiecie, która jest już przeznaczona do
posługi w Świątyni, tak jak nie można zakochać się w kobiecie, którą odprawił
mąż, bo według prawa, ona musi żyć sama. My wszyscy – wskazał ręką na mężczyzn
zebranych za nim – zakochaliśmy się w wolnych kobietach i prowadzimy prawe
życie.
-
Chcesz rozkazywać miłości? – zapytał Mędrzec - rozkazywać miłości w jakiej
kobiecie czy mężczyźnie można się zakochać?
-
Takie jest prawo, takie są zasady – odparł dumnie Manu.
-
Przecież kobieta która jeszcze nie jest kapłanką czy taka, którą odprawił mąż,
jest wolną kobietą.
-
Nie według naszego prawa i zasad.
-
Spróbuję inaczej – rzekł Mędrzec – słyszałem, że pomagasz ludziom pijącym
nadmiernie alkohol.
-
Tak, to prawda – odparł dumnie Manu
- To
powiedz mi przyjacielu, dlaczego Najwyższa Kapituła wydaje dużo pieniędzy by im
pomóc wyjść z nałogu? Dlaczego nie powiesz takiemu człowiekowi "Przestań
pić", a on przestanie?
-
Nie rozumiem Mistrzu, przecież alkoholizm to choroba, tak się nie da.
- A
myślisz, że miłość czym jest! – krzyknął Mędrzec – to jedna z gorszych chorób.
Jej leczenie powinno być refundowane w waszych Domach Zdrowia. Ktoś powinien
wymyślić szczepionkę przeciw miłości. I powinni ją podawać już małym dzieciom,
żeby każdy człowiek był na nią uodporniony. I powiem ci jeszcze przyjacielu, że
prędzej alkoholik przestanie pić gdy mu powiesz "Przestań pić", niż
zakochany odkocha się, gdy mu powiesz "W tej nie możesz się
zakochać"!
Manu
i reszta mężczyzn stali zbici z tropu, zdziwieni. Sao podniósł głowę. Widać
było, że zaczyna powoli rozumieć wypowiedziane przez Mistrza słowa.
-
Chyba że – kontynuował Mistrz zwracając się do Sao – zostawisz wszystkie
zasady, prawa, dobre zwyczaje i… popłyniesz. Popłyniesz jak pstrąg w
srebrzystych wodach dawnej planety Ziemia, poszybujesz jak orzeł w czystym
powietrzu dawnej planety Ziemia. I będziecie tak płynąć czy frunąć we dwoje, aż
do końca dni jednego z was. Nie zważając na zewnętrzny świat i ludzi. I jeżeli
po śmierci jednego z was, drugie zapłacze, pierwszy raz w życiu, to wtedy
możesz sobie powiedzieć, że miałeś szczęśliwe życie.
Twarz
Sao była już rozpromieniona. Oczy błyszczały radością. Zdawało się, że w każdej
chwili może poderwać się do lotu. I lecieć…
- A
wam – rzekł do mężczyzn, którzy już zaczęli szemrać między sobą i którzy byli
bardzo zdziwieni wypowiedzią Mędrca – pozwólcie, że zadam pytanie. Kiedyś na
dawnej planecie Ziemia, była taka piosenka, w której były słowa: " Jak
byśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale". Wielu ziemian nie
rozumiało tych słów. A wy rozumiecie?
Mężczyźni
zaczęli szeptać i kiwać przecząco głowami. W końcu Manu rzekł – Nie rozumiemy
Mistrzu. Wydają się one nam niedorzeczne.
Mistrz
uśmiechnął się i rzekł – Życzę wam, byście nigdy nie zrozumieli tych słów, bo
to znaczy, że jesteście szczęśliwi. A teraz rozejdźcie się i dajcie mi
odpocząć.
Mężczyźni
niechętnie, źli na to co usłyszeli, ale z szacunku dla Mędrca, rozeszli się.
Mistrz chciał jeszcze coś powiedzieć Sao, ale zobaczył tylko jak on szybko
oddala się jedną z ulic.
Uśmiechnął
się do siebie. Spojrzał na wielkie czerwone słońce, które właśnie zachodziło za
wielką Metropolią. Metropolią zbudowaną symetrycznie, dokładnie rozplanowaną,
rozpisaną i rozrysowaną do najmniejszej uliczki. Metropolią ze szkła i stali,
gdzie wszystko miało swoje miejsce, było opisane i skatalogowane. I pomyślał
"Co wy zrobiliście z tą planetą".
-
Chodź, pójdziemy odpocząć – rzekł do swojego ucznia
- Mistrzu,
a co stało się z tą planetą, którą nazwałeś Ziemią?
-
Uderzył w nią wielki meteoryt i przestała istnieć. Ale życie skończyło się na
niej dużo, dużo wcześniej.
- A
co się stało Mistrzu?
-
Ludzie, którzy na niej mieszkali chcieli ubrać miłość w zasady i prawa,
zwyczaje i nakazy. Rozpisali w kim można się zakochać, a w kim nie… i
unicestwili się sami.
- A
czy to samo nie dzieje się w tej chwili na naszej planecie?
-
Tak, dzieje się.
-
Czyli – chciał wiedzieć uczeń – nasza cywilizacja tez zginie?
-
Tak, prędzej czy później to nastąpi.
- I
nie ma żadnej nadziei?
Mistrz
spojrzał w kierunku gdzie odszedł Sao
-
Zawsze jest jakaś nadzieja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz