15 sierpnia 2015



"PRZYPADKOWA ŚMIERĆ"

            Pierwszy strzał padł z samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Kula trafiła Marię w lewe ramię. Upadła na chodnik nie wiedząc co się stało. Była w lekkim szoku. Usiadła na chodniku z nogami wyciągniętymi przed siebie. Spojrzała na ramię. Było roztrzaskane. Poprzez krew spływającą po ręce i barwiącą białą bluzkę widziała swoje kości. Nie czuła jeszcze bólu tylko coś jakby ukąszenie owada – ukłucie osy. Powoli docierało do niej co się stało. Szok był coraz większy, ból jeszcze nie. Spojrzała w kierunku samochodu z którego padł strzał. Siedział w nim młody chłopak i patrzył się na nią. Miął trochę wystraszone oczy.
            Zza zakrętu wybiegł młody mężczyzna z wyciągniętym przed siebie pistoletem. Mierzył prosto w Marię. Był jeszcze młodszy niż ten z samochodu. Miał może 15 lat. Ręka w której trzymał pistolet bardzo mu się trzęsła. To spowodowało, że mimo bliskiej odległości kula trafiła Marię w lewe biodro, chociaż widziała, że chłopak celuje w brzuch. Znowu przewróciła się na chodnik. Tym razem poczuła ból, ten z biodra i ten z ramienia. Potworny ból. Leżąc spojrzała na chłopaka, który był przerażony. Maria widziała wszystko jak w zwolnionym filmie. Chłopak odwrócił się do tego, który siedział w samochodzie i krzyknął przerażony
            - To nie ona! – Maria słyszała to jakby w zwolnionym tempie.
            - Co? – odpowiedział chłopak w samochodzie.
            - Kurwa, to nie ona!
            - Jak to nie ona?
            - No nie ona! Zabiliśmy, kurwa, nie tę kobietę!
            Chłopak w samochodzie przez chwilę milczał wpatrując się z niedowierzaniem w tego, który stał na chodnik. Po chwili wrzasnął – Spierdalaj młody, szybko! – i odjechał z piskiem opon.
            Chłopak stał jednak na chodniku z pistoletem w ręce i patrzyła na Marię. Ich wzrok spotkał się. Marii wydawało się, że ma łzy w oczach. Nie mógł się ruszyć, był jak sparaliżowany. Widział, że oczy Marii pytają go dlaczego? W końcu ruszył, zaczął uciekać. Skręcił w tą samą ulicę z której wyskoczył z pistoletem. Zniknął.
            Maria wpatrywała się w chmury przesuwające się po niebie. Czuła, że oprócz coraz większego bólu, ma coraz mniej sił. Powoli uświadamiała sobie co się stało.
            Niedaleko trzasnęła metalowa furtka. Przybiegł mężczyzna i klęknął przy Marii
            - Pogotowie już jedzie – powiedział pochylając się nad nią – wszystko będzie dobrze, niech się pani trzyma.
            Po chwili przybiegli inni ludzie, pewno z pobliskich domów. Maria patrzyła a ich twarze. Widziała je jak przez mgłę, ale widziała dobrze, że wszystkie są przerażone. Jakaś kobieta odwróciła twarz i przytuliła się do innej kobiety. Płakała.
            Maria ciągle patrzyła na przesuwające się obłoki. Pomyślała o kocie który czeka na nią w domu i pewno jest już głodny. O pieniądzach, które musi oddać Ani za zakupy. 45 zł i 30 gr. O niedokończonej książce "Miłość w czasach zarazy" Marquez'a. Czy Florentino i Fermina będą mogli kiedyś być razem?  Już się nie dowie. Uświadomiła sobie co się stało, że strzelali do niej, a teraz umiera. Miała coraz mniej sił. Ludzie, którzy byli wokół niej coś mówili, słyszała to. Ale nie rozumiała słów. Ich twarze stopniowo się zacierały. W ustach poczuła krew. Zaczęła się dławić. Kaszleć krwią. Widziała jak pluje krwią. Ludzie, którzy stali obok szybo się odsunęli.
            Przez ułamek sekundy poczuła cały ból. Do jej świadomości dotarło, że ją zabili. Że to już koniec. Wykrzywiła twarz, podniosła minimalnie głowę i krzyknęła "Nieeeee!".
            Nastąpiła cisza. Całkowita cisza. Ludzie nie poruszyli się. Drgnęli dopiero, gdy usłyszeli sygnał zbliżającej się karetki pogotowia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz